Expedycja Mahrab 2006
artykuł czytany
1452
razy
Godzinę później jesteśmy już na starym lądzie. Nie marnujemy czasu i ruszamy w nocną trasę przez Hiszpanię, z zamiarem trzymania się grafiku 4godzinnych zmian za kierownicą i jak najszybszego dotarcia do domu.
Dzień 19.
Cały dzień spędzamy jadąc przez Hiszpanię, co kilka godzin zmieniając się za kierownicą. Jedynym pasażerem, nie zmieniającym miejsca jest Szaszłyk, który ciągle spogląda na nas swoim przeszywającym wzrokiem i wyłupiastymi oczami. W drodze powrotnej wybieramy szybszą trasę: na północ, w kierunku Madrytu. W okolice Bordeaux dojeżdżamy około 19tej, a stamtąd kierujemy się na Clermont-Ferrand, gdzie wpadamy na kolację do rodziny. Nakarmieni, około północy ruszamy w stronę Lyonu.
Dzień 20.
Nie pierwszy raz w trakcie 3 ostatnich tygodni zdarza nam się trochę pobłądzić w trasie. Tak samo jest w drodze powrotnej, z tym, że teraz łatwiej do tego dochodzi, bo wszyscy jesteśmy bardzo zmęczeni. Tak więc tracimy trochę czasu w Szwajcarii, potem przegapiamy obwodnicę Wiednia, a na końcu zamiast w Bratysławie, znajdujemy się na granicy węgierskiej. Droga do domu jest długa, ale staramy się pokonać ją z marszu, tak więc gdy 2 osoby prowadzą i pilotują, pozostałe odsypiają. I tym sposobem po północy przekraczamy granicę polsko-słowacką, jadąc już w niesamowicie gęstej mgle. W tych warunkach pogodowych o 3 nad ranem 21 listopada AD 2006 dojeżdżamy do Krakowa, gdzie oficjalnie kończymy naszą 3 tygodniową Expedycję.
Zmęczeni, ale usatysfakcjonowani i chętni do kolejnych podróży kładziemy się spać już w polskich łóżkach...
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż