Rumuńskie góry, bułgarskie plaże (2001)
artykuł czytany
7672
razy
Okazało się, że możemy jechać dopiero następnego dnia rano, ale Bułgar zaoferował, że możemy u niego w mieszkaniu przespać noc.
Hmm... W tym momencie rozmowa zeszła jednak na temat pieniędzy - oferował bardzo dobry kurs i mieliśmy wymienić dolary, z tym, że potrzebowaliśmy tylko 30$, a on i koledzy dość natarczywie zaczęli się domagać, żebyśmy wymienili więcej. W tym momencie coś zaczęło mi śmierdzieć, szczególnie, że zaczęli nas pytać czy możemy im wymienić na grubsze nominały, bo mają same piątki... Z niechęcia na nie popatrzyłem, a szefo widząc mnie szybko zaczął mnie przekonywać, że piątki są OK, rzucił nawet na stół dwie z góry ogromnego pliku mówiąc, że możemy sobie kupić za to piwo i sprawdzić, czy są dobre.
No to wszystko jasne - skumaliśmy, że w tym pliku musi być masa lewych piątek i zaczęliśmy myśleć jak się wycofać, szczególnie, że kawiarnia była pełna "kolegów" szefa. W końcu zdecydowanie podziękowaliśmy, wzięliśmy plecaki i w noooogi... Usłyszeliśmy jeszcze "Spie.....!" z mocnym bułgarskim akcentem i byliśmy z powrotem na dworcu :)
Znowu zagadaliśmy z taksówkarzami i z początkowych 45 marek zeszliśmy na 38 za 90 km do Achtopola. Dalej za dużo. Odeszliśmy trochę dalej namyślić się i po chwili spotkaliśmy kolejnego gościa, który był nas gotów zawieźć do Achtopola, też handlował na stadionie, tylko wyglądał mniej mafijnie. Od razu wiedzieliśmy, że to przekręciarz, więc rozmowę z nim potraktowałem rozrywkowo: początkowo dawał 2.5 lv za dolara (normalny kurs to 2.1-2.2), ja na to: "To jakoś mało". Gość w szoku, Adrian z Szopenem też :) Ale kiedy usłyszałem rzucony w akcie desperacji kurs 3.0 to już ja przestałem wiedzieć co się dzieje, więc stwierdziłem, że zmienimy front i zapytałem czy da nam tylko w piątkach. On się zmieszał, ale szybko mówi, że ma też inne banknoty - i wyciąga dwudziestki... Tyle, że stare, bez pasków-hologramów (ostatnio była w Bułgarii denominacja), no i za 100$ dostalibyśmy chyba równowartość 40 groszy. No to zwracam mu uprzejmie uwagę, że te banknoty nie mają pasków. A on: "A to też mam takie z paskiem" - i wyjmuje plik piątek...
Adrian z Szopenem bawili się raczej kiepsko - atmosfera zrobiła się dość napięta i właśnie zapadł zmierzch - szybko więc odeszliśmy od tego gościa i chcieliśmy już jechać za 6 lv za miasto na plażę i tam się przespać, kiedy podszedł do nas starszy wiekiem taksówkarz mówiąc, że nas zawiezie za 17$. My twardo 15, w końcu zaproponowałem tak po środku - 16$, i gość po krótkim namyśle oświadczył, że nas weźmie, tylko, żebyśmy jego kolegom z taksówkarskiej mafii powiedzieli, że jedzie za 18$. I tak jeden z taksówkarzy jechał równolegle z nami aż do rogatek miasta i rzucał przez otwarte okno jakimiś bluzgami.
Gość zapytał jeszcze czy wymieniliśmy jakieś pieniądze i powiedział, że to była burgaska mafia, i w stylu Collina McRae dowiózł nas w nocy do Achtopola. Po drodze niesamowite widoki - jedzie się nad samym morzem Czarnym, a księżyc był w pełni i rzucał wszędzie niesamowitą poświatę.
W końcu dojechaliśmy do miejsca naszego przeznaczenia, zapłaciliśmy, kupiliśmy bancziki na kolację i ruszyliśmy krótkim deptakiem na molo, żeby rozejrzeć się za miejscem do spania... Szybko zdecydowaliśmy, że pójdziemy na południe, w stronę Turcji, po chwili byliśmy już na skraju zabudowań i wyszliśmy w step. Szliśmy nim dobre pół godziny, w końcu znaleźliśmy zwarte cierniste krzaki z małą polanką po środku, na skraju skalistego klifu. Miejsce było idealnie osłonięte od wszystkiego, z wiatrem włącznie; po chwili mieliśmy już rozłożone karimaty i szliśmy spać.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż