Ekspedycja Morze Czarne
artykuł czytany
11780
razy
15:20
Mijamy niewielki meczet w miejscowości Kurukasile, który wygląda jakby ziemia się spod niego usunęła - jest przechylony o ok. 30 stopni. Meczet jest zdewastowany z powybijanymi szybami bez drzwi i okiennic - postanawiamy go bliżej obejrzeć. Ma może 50 - 75 lat, stojąc w jego wnętrzu widzimy kolorowe ornamenty i kafelki w części już zdewastowane. Podłoga jest przekrzywiona pod kątem około 30 stopni w przeciwną stronę od wejścia. Przechodząc po wnętrzu meczetu nie możemy utrzymać równowagi - tak jakby ściany się na nas waliły lub podłoga uciekała spod nóg.
17:20
Mijamy niewielki opuszczony domek na wzgórzu nad urwiskiem - postanawiamy tam spędzić noc; rozbijamy namiot na niewielkiej łączce. W pobliskich krzakach oddzielających małe pastwisko od brzegu urwiska cały czas coś się porusza.
listopada 2004 (20 dzień expedycji) [wtorek]
10:08
Jesteśmy w Amastrze, początkowo nie planowaliśmy tu postoju na dłużej - jednak malowniczość miasteczka nas urzekła. Z zachowania miejscowej ludności wynika, że jest to miejscowość turystyczna. Starówka miasteczka zachwyca - kiedyś musiała to być potężna forteca - do dziś pozostały z niej już tylko niewielkie fragmenty, które i tak budzą zachwyt. Mamy wrażenie że większość domostw jest wtopiona w średniowieczne mury.
19:15
Istambuł i niezwykły most łączący Azję z Europą. Jesteśmy zafascynowani widokiem na migoczące światła wielkiego miasta.
20:50
Dzielnica, po której jedziemy jest mroczna. Okna są pozamykane lub pozabijane deskami. Na ulicach pusto, czasem ktoś przemyka szybko w oddali. Uliczki są bardzo wąskie, momentami samochód zaczyna się ślizgać na wilgotnej kosce brukowej. Pod kołami coraz częściej szczęka rozbite szkło. W pewnym momencie jedna z uliczek nieznacznie się rozszerza - na środku siedzi grupka dzieci, kiedy podjeżdżamy powoli schodzą z drogi - podchodzą do okien samochodu i wyciągając ręce wołają "money..., dolar...", nawoływania dzieci przechodzą w krzyk, niektóre z nich zaczynają bić pięściami po samochodzie. Przyśpieszamy.
22:50
Sympatyczny, lecz nie ugięty w negocjacjach cenowych Pan z recepcji wręcza każdemu z nas wizytówkę z danymi adresowymi hotelu - z uśmiechem łamanym angielskim mówi "będziecie tego potrzebować". Idziemy krętymi i stromymi uliczkami. Po kilku minutach mamy wrażenie że jesteśmy w labiryncie. Uliczki są wąskie, ciemne ... sprawiające wrażenie opuszczonych, z rzadka dobiegają do nas odgłosy rodzinnych rozmów. Nieświadomi czyhających na nas niebezpieczeństw zapuszczamy się dalej w starą część miasta.
23:40
Powoli zbliża się do nas samochód policyjny. I znowu łamany angielski "Turyści... A skąd? Polonia (!)" i tu policjant nie wiadomo dlaczego przechodzi na rosyjski "gdzie śpicie? Macie kartę hotelu? (chodziło mu o wizytówkę). To dobry hotel, ale daleko stąd... zabłądziliście? to niebezpieczne miasto, możecie mieć tu problemy, tu źli ludzie, wracajcie do hotelu, musicie iść z powrotem". Gdy radiowóz znika za zakrętem możemy kontynuować nasze poszukiwania mocnych wrażeń.
Przeczytaj podobne artykułyfotoreportaż