|
Organizujesz niecodzienną wyprawę? Zapraszamy do współpracy z GEOZETĄ!
Napisz do nas i opisz cel, założenia, trasę, skład osobowy itp.
Pisz na adres:
|
Polska: południe - północ w 30 dni
30-dniowy tramping z wysuniętego najdalej na południe krańca Polski (szczyt Opołonek w Bieszczadach) do punktu wysuniętego najdalej na północ („Gwiazda Północy”), tj. ok. 900km.
O WYPRAWIE
Pomysł jest prosty - wycieczka piesza od najbardziej na południe wysuniętego punktu Polski do tego wysuniętego najbardziej na północ. Południowy kraniec to siodło na południowo-wschodnim stoku Opołonka (49°00'09"N, 22°50'52"E) w Bieszczadach, a drugi koniec to "Gwiazda Północy" (54°50'08″N 18°18'10″E ) w Jastrzębiej Górze na zachód od Władysławowa.
Cel imprezy:
* good fun!
* turystyczno-krajoznawczy (chociaż nie kolekcjonujemy odznak PTTK),
* kulturalno-oświatowy (podróże kształcą...),
* zdrowotny (ruszyc d*** zza biurka),
* ładne widoczki (ale będą foty!),
* patriotyczny ("piękna nasza Polska cała"),
* sentymentalny,
* towarzyski,
* you name it...
Termin:
4 tygodnie (połowa lipca - połowa sierpnia 2009)
Sposób przemieszczania się:
głównie na piechotę, ale inne środki komunikacji dozwolone, tak żeby się zmieścić w 30 dniach
Tempo:
bez zarzynania sie (ok. 20 km dziennie). Tak, żeby był czas na zwiedzanie, robienie zdjęć, zbaczanie z trasy, poznawanie ludzi, opalanie się, kąpanie oraz inne formy używania turystycznego życia...
Trasa:
oprócz tego że zawiera element „od końca do końca”, została tak dobrana, aby odwiedzić maksymalnie wiele interesujących miejsc. A co to są interesujące miejsca? No cóż – przy tak dobranej ekipie, która interesuje się prawie wszystkim, interesujące jest prawie wszystko… Kilka przykładów: stare piece-dymarki w Bieszczadach oraz opuszczone wsie łemkowskie tamże, miejsca sławnych bitew i kontrukcje hydrologiczne, parki krajobrazowe, przełomy rzek, góry, górki i skałki. No a "last, but not least": dąb "Bartek". Nie mówiąc o tych wszystkich interesujących ludziach, których mamy zamiar poznać po drodze ;) Jeżeli ktoś ma jakies sugestie po obejrzeniu naszej planowanej trasy na Google Maps (powyżej) – że np. o dwa kilometry mijamy jakąś absolutnie zaj* rzecz – to prosimy o kontakt. Natomiast plany są po to żeby je zmieniać i to też zamierzamy robić kiedy tylko zobaczymy lub usłyszymy po drodze o czymś ciekawym i wartym odwiedzenia.
Noclegi:
podstawową opcją są namioty. Raczej zrobimy mały overhead i weźmiemy np. trójkę na dwie osoby, żeby mieć względny komfort spania. Najczęściej rozbijamy się „na dziko”. Może od czasu do czasu trafimy na kemping albo uda się wprosić do kogoś do ogródka lub stodoły i będzie opcja „high-life”, ale namioty dają nam odpowiedni komfort i super niezależność. A jak będzie lało… to pakujemy się i wracamy do domu – za rok też jest lato…
Sprzęt:
kompletujemy starannie, tak żeby brak pilnika do paznokci i innych akcesoriów nie rozłożyły nam imprezy :) Listę sprzętu można obejrzeć tutaj. Jest tego trochę, ale do wyjazdu będziemy ten „gear” redukować, tak żeby pojedynczy plecak nie ważył więcej niż powiedzmy 17kg. Najwyżej herbata będzie smakowała bigosem, a kompletów bielizny weźmiemy… jeden. F*** it...
Jedzenie:
zamierzamy żywić się tylko tym co upolujemy po drodze. ;))) – to taki żart, oby nie proroczy… Do jedzenia podchodzimy prosto – co 2-3 dni kupujemy w przydrożnych sklepach zapas na najbliższe dni, tak żeby nie nosić zbyt wiele ze sobą. Może raz w tygodniu znajdzie się jakaś wiejska knajpka z domowych jedzeniem albo namiot z wojskową grochówką. Powinna to być miła odmiana od bigosu i fasolki po bretońsku ze słoika. Liczymy też, że od czasu do czasu jacyś dobrzy ludzie zaproszą zdrożonych wędrowców na staropolskie danie – np. ziemniaczki ze skwarkami (ech…). Jako żelazną rację będziemy mieli kilka porcji liofilizatów, w razie gdybyśmy utknęli gdzieś w puszczy przy niesprzyjającej pogodzie. Ale prawdę mówiąc raczej ciężko jest się aż tak zgubić w tych czasach w centrum Europy. Choćby i nawet się chciało…
Higiena:
no cóż, to może być pewne wyzwanie, chociaż mówią, że od smrodu jeszcze nikt nie umarł (zamierzamy to sprawdzić). Praktycznie codziennie powinna znaleźć się jakaś woda, mniej lub bardziej czysta, w której będzie można jeśli nie umyć się to przynajmniej opłukać. Mydła, szampony i inne wynalazki raczej zostaną w domu ze względów „eco”. Może znajdziemy jakieś biodegradowalne odpowiedniki, żeby nie znaczyć szklaku detergentami, ale też żeby ludzie nie zamykali okien i drzwi jak będziemy przechodzić przez wsie… Potrzeby fizjologiczne – saperka i w las. Będzie dobrze. W wysokich górkach bywało gorzej…
Expert panel:
pomysł na to jak zrobić tą imprezę jeszcze ciekawszą. Każdy z uczestników może „ochrzcić się” ekspertem w jakiejś dziedzinie, przygotować przed wyprawą solidną wiedzę z tej dziedziny i już na miejscu, kiedy będziemy z wywieszonymi jęzorami „dymać” przez pola i lasy, zamęczać innych przemądrzając się ile wlezie. Fun gwarantowany. Zwłaszcza po powrocie, jak będziemy to wspominać ;) Co to może być? Jak zwykle: „sky is the limit”: fotografia, historia, geografia, astronomia, etnografia, survival, fizjologia ;), military stuff i what-not. Wszystko co można obserwować i praktykować po drodze. Okazji nie powinno zabraknąć. Mamy nadzieję, że w ten sposób dowiemy się mnóstwa nowych rzeczy, bardziej świadomie będziemy przemierzać teren i dzięki temu więcej „wyniesiemy” z tego całego zamieszania.
Ideologia:
brak, ale zdecydowanie unikamy zgiełku, szumu i miejskiej cywilizacji (mając tego w nadmiarze na codzień).